Styczeń jest zły. Zawiera całą masę nieszczęść. Przeciągający się tygodniami Blue Monday, ciągle jednak za krótkie dni, niezrealizowane postanowienia noworoczne (już po tygodniu) i marudzące dzieci, które się nudzą w domu. Z okazji tego wpisu, postanowiłam… wytargać zza chmur słońce!
Właściwie to nic się nie zmieni… Przyjdzie dokładnie tak samo, jak co roku. O tej samej porze.
Forrest Gump twierdził że życie to pudełko czekoladek. Nie powiem, moje listopadowe pudełko czekoladek nie zemdliło… Bo było przecież pełne szaroburych dni, cuchnących smogiem i zmęczonych wieloma bezsennym i nocami. Ale gdy odwracam to pudełko czekoladek na spis smaków, to wybieram sobie co najmniej trzy z nich, które chcę zapamiętać na dłużej.
Zamiast wstępu: Wracam! Nie tylko na bloga, ale na Waszą wyraźną prośbę: z cyklem wpisów z serii: “Moja bayka…”. Na czym on polegał i dalej polegać będzie? Na takim podsumowaniu miesiąca, by wydobyć z jego mniej lub bardziej szaroburych, codziennych dni trzy rzeczy, wydarzenia, sprawy, które uczyniły ten miesiąc… lepszym! Po co? Żeby je zapamiętać …
Właściwie ten wpis mógłby skoczyć się na jednym zdaniu…
Z lutym, Drodzy moi jest trochę tak jak z kolejką do lekarza w publicznej przychodni…
Styczniu, byłeś beznadziejny. Nie sprostałeś: ani w łóżku, ani w tańcu, ani przy różańcu.
Za góry niedokończonych spraw, doliny nadgryzionych marzeń odchodzi… rok 2017. Czy mam go przemiatać miotłą, czy żegnać rzewnie białą chusteczką? Bo był pełen postanowień, których nie zrealizowałam; chusteczek, które nasiąkły łzami; spotkał ludzi, którzy rozczarowali. Jaki będzie kolejny? Nie wiem. Jak Scarlett O’Hara pomyślę o tym jutro. Tymczasem od jutra XXI wiek wkracza w pełnoletniość. …
Listopad jest tym miesiącem, w którym wykrzesać wszelkie ułudy uciech jest dość trudno – nawet takim hurraoptymistom jak ja. Najpierw rozświetla się blaskiem… znicza, potem sypnie niesmacznym w dotyku shake’iem śniegu z deszczem, po to by dopaść w końcu gilem po pas. Wszystkie te fazy zaliczyłam w tym miesiącu. Ale w międzyczasie wydarzyły się trzy …
Gdybym była Panem Bogiem, to raczej nie stwarzałabym człowieka z organów. I medycyna, i samo życie potwierdzają: one często szwankują. Gdybym była Panem Bogiem, człowieka stworzyłabym z innych… ludzi! Tych najukochańszych, najbliższych! Bo to dzięki nim czuję, że żyję. Oni mnie nie zawodzą, choć czasem zdarza się, że wodzą… za nos: na pokuszenie, na zapomnienie, …